piątek, 17 października 2008

Letarg Duszy



Proces przejścia duszy w stan odpoczynku, jego głębokość i regularny rozwój może zostać zaburzony przez osoby, które pozostały na Ziemi. Dusza, która chce coś przekazać, albo dręczy ją cierpienie bliskich (szczególnie, kiedy słyszy ich lamenty i wołania) stara się przezwyciężyć stan, któremu ulega i podejmuje zdesperowane próby powrotu na Ziemię. Analogicznie, rozpacz żałobników przeszkadza duszom, które rozpoczęły odpoczynek. W konsekwencji śpiące dusze budzą się i starają odpowiedzieć bliskim, albo przynajmniej wchodzą w stan częściowego przebudzenia, opóźniając jego naturalny proces. Właśnie takie na wpół rozbudzone dusze często zdradzają swoją obecność podczas seansów spirytystycznych.
Nasze egoistyczne cierpienie, nasze prośby, są częstą przyczyną wielkiego cierpienia i smutku drogich nam zmarłych, chyba że – świadomi prawdziwego stanu rzeczy – odrzucą wołanie nawet ze strony tych, których kochają. Znane są przypadki dusz, które latami walczyły z letargiem, aby być w pobliżu bliskich, którzy zostali na Ziemi; rezultatem był bezsensowny ból i smutek dla obu stron. Powinniśmy unikać opóźniania, przez nasze egoistyczne potrzeby, rozwoju tych, którzy odeszli w zaświaty: pozwólmy im odpoczywać w oczekiwaniu na moment transformacji. W innym razie przyczynimy się do tego, że będą umierać wiele razy.
Kto prawdziwie kocha i to rozumie, wstrzymuje się od błędnego postępowania, ponieważ miłość i zrozumienie nakazują, aby pozwolić duszy odejść w pokoju i zaznać zasłużonego odpoczynku, po którym osiągnie swój pełen rozwój. Ten okres letargu duszy przypomina stan płodu w łonie matki: śpi, aby obudzić się w pełni sił. Istnieje również inna faza tego szczególnego etapu rozwoju duszy: jedynie dusza kogoś, kto zmarł z przyczyn naturalnych – o ile się jej nie przeszkadza – natychmiast zapada w letarg. Ci którzy umierają śmiercią nagłą, np. są zamordowani, przez pewien czas są przebudzeni i w pełni sprawni umysłowo. Często nie zdają sobie sprawy z tego, że są martwi, ani co im się stało. Przez krótki czas zachowują pamięć o życiu ziemskim, oraz mogą widzieć i słyszeć co się wokół nich dzieje za pomocą zmysłów astralnych. Nie mogą uwierzyć, że opuścili ziemskie ciało i są z tego powodu boleśnie zdumieni.
Byliby bardzo nieszczęśliwi w dniach poprzedzających sen, gdyby nie astralna pomoc ze strony błogosławionych dusz pochodzących z wyższych poziomów astralnych, które – gromadząc się wokół nowo przybyłych - informują o ich prawdziwym stanie, ofiarując słowa pociechy i rady, oraz asystując im do chwili, aż wejdą w stan letargu niczym zasypiające zmęczone dziecko. Pomocnicy ci są niezawodni i ten, kto umrze nagłą śmiercią – dobry czy zły – nie zostanie zostawiony sam sobie, gdyż wiedzą oni, że wszyscy są dziećmi Boga, duchowymi braćmi i siostrami. Istnieli ludzie, którzy rozwinęli w sobie wielką duchową siłę. Oni to czasowo opuszczali swoje ciało fizyczne (pozostając w ciele astralnym), aby pomóc i doradzać przy okazji wielkich katastrof (jak powódź w Johnstown, czy zatonięcie Titanica) lub po wielkich bitwach, kiedy potrzeba ich szybkiej pomocy i rady.
Dusze ludzi, którzy umarli we wspomniany sposób oczywiście zapadają w letarg stopniowo, jak w przypadku tych, którzy zmarli śmiercią naturalną. Innym cudownym fenomenem jest przywołanie całej przeszłości duszy niczym wielkiej panoramy, która rozpościera się przed jej mentalnym wzrokiem zanim zapadnie w letarg. Mistrzowie uczą, że trwa to nieskończenie krótki okres czasu, chwilę, o której można mówić jak o punkcie w czasie. Mimo to, w tej właśnie chwili dusza widzi przebieg jej ziemskiego życia. Pojawiają się, scena po scenie, od dzieciństwa do wieku starczego, tak najmniej ważne, jak i największe wydarzenia, oddane z najdrobniejszymi szczegółami. Podświadome poziomy pamięci zdradzają do końca swoje sekrety, niczego nie ukrywając. Poza tym dusza, z wysublimowaną bystrością, jest w stanie zrozumieć znaczenie, przyczynę i konsekwencje każdego wydarzenia z jej życia. Może zatem dokonać analizy oraz ocenić siebie i swoje czyny niczym wszechwiedzący i sprawiedliwy sędzia.
W rezultacie tego procesu czyny popełnione w minionym życiu zostają skupione i odbite w duszy, stając się przez to nasionami, z których wyrosną w przyszłości lepsze owoce. Nasiona te służą powstaniu charakteru osoby w jej kolejnym życiu, na ile pozwolą jej na to nowe cechy i pragnienia. Temu, kto zaprzecza możliwości ogarnięcia w jednej chwili wydarzeń z całego życia, odpowiadamy, że według psychologów jest to możliwe również w życiu ziemskim. Miały bowiem miejsce liczne przypadki, w których ludzie śnili wydarzenia rozgrywające się na przestrzeni wielu lat. W zwykłych snach element czasowy jest praktycznie zredukowany do bardzo małej jednostki, zaś w stanie o którym mówimy koncentracja mentalna jest do tego stopnia zintensyfikowana, że w jednej chwili można ogarnąć okres najdłuższego nawet życia. Dusza zapadająca w letarg zabiera ze sobą skoncentrowane wspomnienie całego życia, w którym zawarte są nasiona jej pragnień, ambicji, sympatii czy antypatii, skłonności i niechęci. Te nasienne ideały szybko zaczynają wzrastać, produkując kwiaty i owoce.
Objawiają się one nie tylko w przyszłych wcieleniach, ale również w życiu duszy w sferze astralnej. Przezorna Natura nie żąda bowiem od duszy, aby doświadczała i przezwyciężała wszystkie swoje skłonności w przyszłych wcieleniach, ale sprawia, że wiele z tych silnych impulsów manifestuje się i wyczerpuje w sferze astralnej tak, że dusza może zostawić je za sobą, kiedy narodzi się do nowego ziemskiego życia. W tej radosnej perspektywie letarg duszy jest niezbędny. Podczas jego trwania dusza jest przygotowywana do wejścia w życie astralne i do swojej manifestacji. Letarg jest niezbędny duszy na tym etapie jej rozwoju, niczym sen dla nienarodzonego jeszcze dziecka w łonie matki. Niektórzy powierzchowni ludzie wyrażali obawy przed letargiem duszy, lękając się snu w nieznanym miejscu, wśród nieznanych stworzeń i rzeczy. Lecz obiekcja ta dla wykształconego okultysty jawi się infantylna, ponieważ wie on, że nie istnieją w Naturze byty, które byłyby tak gorliwie i całkowicie chronione, jak śpiące w wielkiej sferze astralnej dusze. Są tak bardzo chronione przed wszelkimi grożącymi im niebezpieczeństwami, że tylko totalna rewolucja świętych praw Natury mogłyby je wystawić na cios. Należy pamiętać, że znajdują się one nie w jakimś miejscu, ale w stanie, w takich warunkach, że żaden zły i szkodliwy wpływ nie może się do nich nawet zbliżyć. Obyśmy my tu na Ziemi byli tak chronieni! Zdaje się, że niemal wszystkie siły Natury zjednoczyły się by je pilnować i chronić.
Jak głosi indyjska maksyma: „Nawet bogowie na ich wzniosłych tronach nie mają żadnej mocy ani władzy nad śpiącymi duszami”.
Ten kto w swoich poglądach na temat zaświatów uległ wpływom teologii i uznał koncepcję letargu duszy za dziwną i nadzwyczajną, odpowiadamy, że wystarczy krótka refleksja, aby zauważyć, że u źródeł przekonań klasycznej teologii można odnaleźć ukryte aluzje do tej cudownej koncepcji odpoczynku, jakiego dusza – po ciężkim życiu – potrzebuje przed kolejnym wcieleniem. „Odpoczywa snem sprawiedliwego”, „Tu odpoczywa zmęczony podróżnik”, „Odszedł ku wielkiemu odpoczynkowi” - te, oraz liczne inne sformułowania są próbą wyrażenia koncepcji – naturalnej dla człowieka – istnienia okresu odpoczynku udzielonego duszy. Idea odpoczynku po życiowych trudach i burzach jest tak bardzo naturalna oraz instynktowna, że stanowi najsilniejszą inklinację i przekonanie człowieka w odniesieniu do koncepcji śmierci. Jest równie silna jak przekonanie o istnieniu życia po śmierci. Jednak jej wytłumaczenie można znaleźć jedynie na wyższych poziomach wiedzy okultystycznej. Duża, która wie o istnieniu i naturze okresu letargu będzie szczęśliwa na myśl o nim. Ten okres przyszłej egzystencji będzie dla niej wspaniałym balsamem i wzbudzał on będzie w niej uczucia, jakie wyraził autor starożytnej pieśni: „Spokojny i pogodny odpocznę w ukrytej kołysce”. Pogodny odpoczynek w głębinach oceanu życia; spokój, pewność i poczucie bezpieczeństwa – oto cechy letargu w którym znajduje się dusza w sferze astralnej.


Źródło: misterieleggende.com

środa, 15 października 2008

Duch Lenina



-Pierwszy raz duch przywódcy rewolucji ploretariackiej, Włodzimierza Iljicza Lenina, został zauważony na Kremlu nocą z 18 na 19 października 1923 roku, około 3 miesięcy przed jego rzeczywistą śmiercią. W tamtym okresie Lenin przebywał w mieście Gorkij, obecnie Niżnyj Nowgorod, gdzie leczył chorobę, która 21 stycznia 1924 roku ostatecznie go pokonała - opowiada sławny rosyjski pisarz Aleksander Gorbowski, który bazuje na świadectwie ówczesnego gońca z Kremla.
Owej nocy goniec, po dostarczeniu dokumentów i listów, wszedł by się ogrzać do stróżówki. Tam to był przypadkowym świadkiem dziwnej rozmowy telefonicznej. Komendant straży pytał kogoś przez telefon: - Dlaczego Lenin przyjechał do Kremla bez straży przybocznej? Po chwili odpowiedział: - Nie, nie ma z nim żadnego strażnika. Jest całkiem sam, osobiście to sprawdziłem. No dobrze, zadzwonię do Gorkij. Po pewnym czasie komendant straży zadzwonił do tej samej osoby, z którą wcześniej rozmawiał i oświadczył: - W Gorkij powiedzieli, że Lenin nigdzie nie wyjechał i cały czas jest u nich.
Ten niezwykły przypadek wywołał w ówczesnym czasie niemały popłoch i zaskoczenie wśród osób, które znajdowały się w otoczeniu Lenina, jako że według doktryny marksistowsko - leninowskiej duchy w ogóle nie istnieją. Skoro jednak duch Lenina był widziany przez wielu ludzi, którzy nie mieli pojęcia, że Lenin znajduje się w Gorkij, władze musiały wymyślić wygodną dla nich historyjkę, według której Lenin rzeczywiście przyjechał do Moskwy.
-Jestem całkowicie pewien, że tamtej nocy rzeczywiście widziano ducha Włodzimierza Lenina - twierdzi Aleksander Gorbowski. Zbyt wiele jest sprzeczności między wspomnieniami towarzyszki Lenina Nadieżdy Krupskiej i szefem jego strażników Aleksandrem Belmazem, którzy w tamtych czasach byli w ciągłym kontakcie z Leninem. Krupska utrzymuje, że Lenin przenocował na Kremlu i 19 października wrócił do Gorkij. Tymczasem według Belmaza Lenin spędził cały ten dzień w Moskwie. Dlaczego Lenin, przyjmując wersję jego towarzyszki, miałby podjąć się zupełnie niepotrzebnej podróży do Moskwy? Tylko po to, aby przespacerować się w milczeniu po pokojach Kremla, zdrzemnąć się przez kilka godzin i wrócić samochodem do Gorkij? Również nie do przyjęcia jest historyjka Belmaza, jako że wszyscy byli zaskoczeni faktem, że Leninowi nie towarzyszyli jego ochroniarze. Krótko mówiąc, taka zupełnie niepotrzebna podróż z pewnością nie pasowała do nawyków Lenina.
-Na skutek wylewu, którego Lenin doznał w marcu, a który jeszcze pogłębił paraliż członków lewej strony jego ciała, chory przywódca czuł się szczególnie źle - kontynuuje Gorbowski. - Dzięki rehabilitacji zdołał on stanąć na nogach, ale do chodzenia niezbędna mu była laska. Tymczasem w jego "Kronice Biograficznej" napisane jest, że w nocy z 18 na 19 października 1923 roku, Lenin "wszedł do swojego apartamentu, przeszedł do gabinetu, wrócił do sali, w której odbywały się zebrania rady komisarzy ludowych, wreszcie wyszedł na dziedziniec, aby się przejść". Tam został pozdrowiony przez grupę kadetów, którzy mieli godzinę wychowania fizycznego - nigdzie jednak nie ma najmniejszej wzmianki o lasce, bez której Lenin nie mógł się obejść.
-Kilka lat temu pracowałem nad dokumentami pochodzącymi z archiwum prezydenta Federacji Rosyjskiej na Kremlu - wspomina kolega Gorbowskiego, historyk Siergiej Kuleszow. - Kiedy wszedłem do mensy, aby zjeść kolację, zobaczyłem mojego znajomego w towarzystwie starszego mężczyzny o zupełnie siwych włosach. Był to pułkownik KGB, dowódca strażników lokalu, który w czasach Lenina był jego apartamentem na Kremlu. Rozmawiali o rzeczach mistycznych. Pułkownik opowiadał, że tak on, jak i jego koledzy kilka razy w nocy słyszeli odgłosy kroków i dźwięk przesuwanych mebli, pochodzące z gabinetu Lenina, który po śmierci przywódcy został dokładnie zapieczętowany.
Takie same hałasy słyszał wiele lat później szef administracji Jelcyna, Siergiej Filatow.
-Miało to miejsce latem 1993 roku. Gabinet Lenina znajdował się wówczas na drugim pietrze rezydencji prezydenckiej, podczas gdy na trzecim piętrze znajdował się jego apartament - muzeum. Pewnego razu, tuż przed północą, studiowałem w gabinecie niektóre dokumenty. Nagle zacząłem słyszeć wyraźne odgłosy kroków, jakby ktoś chodził po pokoju piętro wyżej. Nie przywiązałem wówczas żadnej wagi do tego wydarzenia, lecz kiedy kilka dni później hałasy się powtórzyły zawołałem szefa straży i powiedziałem: - Niech pan sprawdzi kto chodzi o tej porze nad nami. Na co szef straży odpowiedział: - Ależ Siergieju Aleksandrowiczu, nie może tam nikogo być! Sami zapieczętowaliśmy apartament - muzeum. - Mimo to sprawdźcie. Niech pan nie zapomina, że obok znajduje się gabinet Jelcyna. Strażnicy sprawdzili dokładnie apartament, ale nie znaleźli tam żywej duszy. Ja się uspokoiłem, ale od tamtej pory na wszelki wypadek przestałem pracować w swoim gabinecie do północy.

Fonte: Komsomolskaja Prawda

poniedziałek, 13 października 2008

Niezwykły jasnowidz Peter Hurkos


Peter Hurkos był nazywany "Duńskim Wróżbitą". Uważał się on za jasnowidza obdarzonego zdolnościami psychometrycznymi. Swoje moce - jak zwykł je określać - uzyskał w niezwykły sposób. Pewnego dnia, w 1943 roku w okupowanej Holandii, Hurkos malował budynek. W pewnej chwili spadł z 30 stóp wysokości i doznał pęknięcia czaszki. W następstwie upadku stracił on przytomność na 3 dni. Po tym okresie czasu obudził się w lokalnym szpitalu. Niemal natychmiast, gdy miał z kimś do czynienia, Hurkos widział obrazy dotyczące tej osoby i wydarzenia z przyszłości związane z nią oraz innymi osobami. Podobnie jak postać kreowana przez Christophera Walkena w filmie będącym ekranizacją powieści S. Kinga "Martwa Strefa", Hurkos doświadczał wizji, ilekroć ściskał czyjąś dłoń. Nowe zdolności krępowały go i komplikowały mu życie, ale nie mógł się ich pozbyć. Początkowo lekarze w szpitalu myśleli, że zwariował. Hurkos zdołał przekonać ich o autentyczności swych nowych zdolności dzięki spotkaniu z człowiekiem, który okazał się być brytyjskim tajnym agentem. Świeżo upieczony jasnowidz poinformował pielęgniarkę, że agent może zostać zabity przez Niemców. Holenderskie podziemie dowiedziało się o tym i uznało Hurkosa za zdrajcę - jak bowiem inaczej mógł on poznać tożsamość Anglika? Wysłano zatem jednego z członków ruchu oporu, aby zabił domniemanego zdrajcę. Egzekutorowi niemal udało się udusić Hurkosa poduszką. Jednak dzięki nowym zdolnościom związanym z dotykiem, jasnowidzowi udało się powiedzieć jedno zdanie po hiszpańsku. Zaszokowało to niedoszłego mordercę, który odstąpił od wykonania wyroku. Człowiek ów, który czasami, w chwilach napięcia myślał po hiszpańsku, właśnie rozmyślał o tym, jak bardzo nienawidził zabijać ludzi. Hurkos nie znał hiszpańskiego.
Jasnowidz wyjaśnia w swojej książce: " Czasami myślałem, że jestem szalony; innymi razy chciałem, by tak było. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić, chociaż czytelnik może powoli zaczynać rozumieć, jak męczące jest widzieć ludzi: pielęgniarki, lekarzy czy innych pacjentów i w jednej chwili wszystko o nich wiedzieć. Nie chciałem tego! Nie chciałem wsadzać nosa w prywatne życie innych ludzi, ale nie miałem żadnego wyboru. Od czasu do czasu, kiedy ktoś przechodził obok mojego łóżka lub gdy zwracałem uwagę na jakąś osobę, doznawałem szoku mentalnego, po czym w moim umyśle powstawały wyraźne obrazy, tak jakbym wyobrażał sobie swój pokój domu. Jednak obrazy te dotyczyły miejsc i ludzi, których nigdy nie widziałem. Czasami twarze były zamazane, a czasami nie. W każdym razie wizje pojawiały się niemal bez przerwy, całkowicie mnie oszałamiając". Hurkos pisze dalej, że przez lata nowe moce upośledzały jego zdolność do koncentracji tak, że nie mógł pracować.
Wierzył on jednak, że otrzymał ten dar od Boga, aby pomagać innym.
Podczas II wojny światowej, posługiwał się swoimi zdolnościami paranormalnymi, aby pomagać holenderskiemu podziemiu w walce z nazistami. Okupanci aresztowali go za zbieranie drzewa na opał, co było przestępstwem. Ponieważ oszukiwał Niemców, przekonując ich, że pracuje dla nich, został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Po wyzwoleniu, kilka lat później Hurkos został profesjonalnym jasnowidzem i brał udział w publicznych i prywatnych seansach w całej Europie. Ponadto pomagał policji w rozwiązywaniu spraw kryminalnych.
Hurkos twierdził, że naukowe testy wykazały 85% trafność jego wizji. Nie przejmował się, czy czytelnik jest sceptyczny czy też nie. Zdawał sobie też sprawę, że zgodnie z zasadami naukowymi, sceptyk domaga się dowodów. Napisał książkę, a opisane w niej wydarzenia służyły jako szokujące dowody.
Demaskował on ludzi, którzy usiłowali go oszukać, jak w przypadku gbura, który z widowni rzucił w jego kierunku klucz, domagając się, aby Hurkos powiedział, gdzie zamieszkuje. Jasnowidz oświadczył, że mężczyzna nie mieszka w domu, ale w przyczepie kempingowej. Widz nie chciał, aby jego tajemnica została zdradzona publiczności, ale nie miał więcej nic do powiedzenia.
"Nie chciał on, abym powiedział publicznie, że wspomniana przyczepa nie należy do niego, ale do jego kochanki. Kiedy ta zamknęła się przed nim, po tym jak mimo wielokrotnych obietnic, że opuści żonę, nie dotrzymał słowa, mężczyzna wdarł się do gniazdka miłości przez okno".
Dzięki rozgłosowi, jaki zyskał po udzieleniu pomocy w rozwiązaniu takich spraw kryminalnych jak kradzież brytyjskiego "Klejnotu Koronacyjnego", Hurkos został poproszony o zademonstrowanie swych zdolności sceptycznie nastawionej policji francuskiej. W tym celu położono przed nim na stole grzebień, nożyczki, zegarek, zapalniczkę oraz portfel. Jasnowidz wziął ten ostatni i oświadczył, że widzi mężczyznę ubranego w biały kitel, którego coś łączyło z imieniem Nicola, butelką mleka i ciałem kobiety leżącej między domem i stodołą niedaleko wzgórza. Wiedział, że ten mężczyzna jest winny. Obecnie znajdował się on więzieniu, ale Hurkos widział go martwego w celi. Policja wcześniej nic mu nie powiedziała o tym, że lekarz zabił żonę, podając jej zatrute mleko, a jej pudel wabił się Nicola. Potwierdziły się wszystkie elementy wizji za wyjątkiem jednej: więzień był nadal żywy. Jednak pięć dni później morderca powiesił się w swojej celi.
Mimo, że potrafił czytać w przyszłości innych, Hurkos nie mógł poznać własnej.
Po wielu sukcesach, Hurkos założył Peter Hurkos & Associates Foundation do
naukowych badań nad ESP. Ponadto zaangażował się on w niektóre przedsięwzięcia biznesowe, w tym wydobycie złota w Arizonie, gdzie - jak wierzył - odnalazł legendarną kopalnię Zaginionego Holendra.
Źródło: http://www.siute101.com/

Stroje Duchów



STOJE DUCHÓW
Wielu badaczy zjawisk paranormalnych usiłuje dać odpowiedź na pytanie, dlaczego duchy ukazują się medium ( lub w innych okolicznościach), nosząc ubrania, które zdają się być “dodatkiem” zbyt ziemskim jak na byty duchowe – przynajmniej w opinii sceptyków.
Poniżej przedstawiamy obszerny artykuł, w którym staramy się udzielić odpowiedzi na to fascynujące pytanie, rzucając nieco światła na tę pozorną sprzeczność, oraz na inne zagadnienia związane z życiem pozagrobowym – oddając głos samym “zmarłym”.
Oto, co powiedział sławnemu brytyjskiemu dziennikarzowi Wiliamowi T. Steadowi, który zginął w 1912 roku na pokładzie Titanica ( katastrofę tę przepowiedział w 1886 roku w swoich dwóch książkach) jego duch przewodnik Julia Ames:
“Kiedy dusza opuszcza ciało, w pierwszym momencie jest całkowicie naga, jak w chwili urodzenia. Ja znalazłam się obok mojego martwego ciała, przekonana, że jestem żywa i w doskonałej formie. Dopiero, gdy zobaczyłam swoje zwłoki leżące na łóżku, zrozumiałam, że coś się stało. W chwili, gdy duch pomyśli o tym, że jest nagi, materializują się niezbędne części ubrania. Dla nas myśl jest aktem twórczym: wystarczy o czymś pomyśleć, a wówczas nabiera to kształtów. Nie przypominam sobie, abym się ubierała, po prostu nagle byłam ubrana tylko dlatego, że tego zapragnęłam.
Gdy duch jest już całkowicie rozbudzony i przywyknie do nowego środowiska, nabiera zdolności do pojawiania się w różnych formach; na przykład jako dziecko ukazuje się komuś, kto znał go za jego życia ziemskiego tylko jako dziecko. Robimy to nie dla siebie (nie mamy takiej potrzeby), ale wówczas, gdy przybywa ktoś nowy, albo kiedy chcemy być rozpoznani przez was, żyjących na Ziemi”.
Julia potwierdziła to, co mówią inne duchy: projektują one taki obraz siebie, jaki pamiętają z czasów ziemskiej egzystencji.
Allan Kardec, francuski pionier badań paranormalnych, zapytał pewnego razu, czy wszystkie duchy mają skrzydła, czy tylko niektóre. W odpowiedzi usłyszał: “Oni nie mają skrzydeł”.
Duchy ich nie potrzebują, ponieważ mogą przemieszczać się samoistnie gdzie tylko chcą. Ukazują się one w formie, która zależy od tego, w jaki sposób chcą one wpłynąć na daną osobę. Jedne zjawiają się w zwykłych ubraniach, inne w pięknych szatach, jeszcze inne mają skrzydła – jednak służy to wyłącznie pokazaniu żyjącym kategorii duchów jaką reprezentują. Wiele z nich nie zna i nie rozumie procesów, podczas których dochodzi do tych przeobrażeń, które dla nich są aktem instynktownym. Nawet jeśli duch nie miał za życia wad fizycznych, może ukazać się jako niepełnosprawny, kulawy, garbaty, czy pokryty bliznami, albo posiada inne znaki fizyczne, które umożliwiają jego rozpoznanie.
Jeśli zaistnieje taka potrzeba, duchy mogą nawet uczynić dotykalną materię eteryczną.
Duch o imieniu Johannes powiedział:
“Pytasz mnie o ubiór i o wygląd. Każda dusza ma swoją formę, która ukształtowała się w trakcie jej całego ziemskiego życia – i taka przybywa do nas. Wyglądamy jak kobiety i mężczyźni - jak wy. Nosimy ubrania, które są wyrazem takich samych wrażeń estetycznych jak u was. Nie myślcie, że kiedy tu przybywacie, rozpoczynacie nowe życie, różne od waszych oczekiwań. Ubrań nie nabywa się w sklepach, ale są w większości realizacją wyobrażenia, jakie mają o nich poszczególne osoby. Służą one wyrażeniu własnej osobowości, dokładnie jak ma to miejsce w waszym przypadku”.
Czcigodny Drayton C. Thomas, badacz zjawisk pozazmysłowych, oraz pastor metodysta, nawiązał kontakt ze swoją zmarłą siostrą Ettą za pośrednictwem znanego medium Gladysa Osborne'a Leonarda. Podczas jednego z seansów, Thomas zapytał ją czy elementy ubioru noszonego w zaświatach są zwykłą kopią ubrania noszonego za życia ziemskiego, czy też duchy “produkują” je całkowicie od nowa. Etta odpowiedziała:
“W pewnym sensie odpowiedź na wasze pytanie powinna brzmieć „tak” dla obu części pytania. Na przykład na Ziemi stare ubranie może zostać rozprute, a następnie wykonuje się z niego inne, pozornie nowe. Nasza myśl dotycząca cenionego przez nas przedmiotu może być tak silna, iż dostarcza matrycy, na podstawie której, dzięki unikalnym procesom tej sfery istnienia, powstaje jego duplikat. Myśl odgrywa bardzo ważną rolę w procesie powstawania rzeczy, ale nie jest to proces całkowicie mentalny; jeśli chcemy, możemy posłużyć się innymi metodami...”
W trakcie innego seansu, Thomas dowiedział się, że gdy spał, często odwiedzał nieżyjącą rodzinę. Zmarły ojciec powiedział mu, iż widział jak jego dusza wychodziła z ciała poprzez splot słoneczny (w chwili śmierci wychodzi ona przez głowę), w postaci swego rodzaju tkaniny. Wiąże się to z instynktowną potrzebą ubrania się – dlatego w naturalny sposób dusza stara się okryć swoje ciało eteryczne.
Komunikując za pośrednictwem renomowanego w pierwszych latach XX wieku medium Elsy Barker, David Patterson Hatch, który za życia był adwokatem i sędzią, oświadczył, że po przejściu nie ma trudności z uzyskaniem ubrania.
“Nie wiem jak wszedłem w posiadanie ubrania po śmierci, ale kiedy zacząłem uświadamiać sobie całą sytuację, w której się znalazłem, zauważyłem, że noszę na sobie moje zwykłe odzienie. Nie rozumiem do końca, jak udało mi się zabrać ze sobą moje ubranie”.
Hatch dodał, że po jakimś czasie spotkał kobietę noszącą greckie szaty. Zapytał ją gdzie je znalazła. -Stworzyłam w myślach obraz, który stał się peplum – usłyszał w odpowiedzi. Wówczas Hatch postanowił stworzyć dla siebie rzymską togę, ale nie mógł sobie przypomnieć jak ona wygląda.
Analogicznie, pewien duch oświadczył dr Charlesowi Richetowi, laureatowi nagrody Nobla z 1913 roku, że nie potrafi się ukazać, ponieważ nie pamięta jak wyglądał za życia!
Zdaje się, że zasadę wizualizacji swojego ciała fizycznego przez duchy można zastosować do fotografii paranormalnych. Kiedy pewna matka poprosiła ducha swojego syna, aby wytłumaczył jej jak udaje mu się pojawić na zdjęciu, odpowiedział:
“Udałem się do domu i obejrzałem wszystkie swoje zdjęcia, szczególnie to w salonie, które najbardziej mi się podoba. Starałem się utrwalić jego obraz w moim umyśle, aby móc odcisnąć go w elektroplazmie”. Chłopiec powiedział, że udał się za matką do pokoju, w którym miało być zrobione zdjęcie. Podczas gdy fotograf czynił przygotowania, duch wykonał kilka prób. “Oczywiście nie mogłem się widzieć, ale byłem pewien, że zdjęcie wyjdzie dobrze. Byłem gotów, ale zaskoczył mnie błysk flesza i twarz wyszła nieco poruszona”.
Badania historii fotografiki spirytystycznej wykazały, że wiele zdjęć uznano za fałszywe prawdopodobnie dlatego, że przypominały portrety osób zrobione jeszcze za ich życia, zgadzały się również ubiory. Stąd zrodziło się podejrzenie, że fotografom udawało się w nieuczciwy sposób zdobyć portrety zmarłych. Natomiast możliwość, że duchy posługują się swoimi starymi podobiznami, nie została przez sceptyków wzięta pod uwagę.
Duch, który w 1920 roku nawiązał kontakt z ojcem Johannesem Greberem, niemieckim księdzem katolickim, oświadczył, że: “Jeśli duch chce ukazać się ziemskim oczom i zostać rozpoznany, musi zjawić się w formie materialnej, która powstaje poprzez kondensację elektroplazmy. Pełna manifestacja wymaga tak wielkiej ilości materii, że żadne medium nie jest w stanie jej dostarczyć”.
W przypadkach manifestacji część ciała medium musi zostać rozpuszczona i użyta do materializacji ducha. Z tego powodu podczas materializacji konieczne jest, aby medium zrezygnowała z części wagi swego ciała, którą odzyskuje na koniec seansu. Doświadczenia przeprowadzone w 1915 roku w Irlandii przez Wiliama J. Crawforda, całkowicie potwierdziły utratę wagi przez jasnowidza. Tłumaczy to również przyczynę, dla której liczne manifestacje ograniczają się do ramion, dłoni czy twarzy.
Jeden z uczestników seansów D. Home'a, znanego medium z zeszłego wieku, zapytał za jego pośrednictwem ducha przewodnika, jak duchy stają się widzialne. Ten odpowiedział:
“Czasami poszerzamy pole energetyczne danej osoby, umożliwiając jej widzenie nas; innymi razy tworzymy kopie naszych ubrań, wizualizując je tak, by wyglądały identycznie jak były znane na Ziemi. Poza tym możemy projektować na wszystkich widzialny obraz, albo ukazywać się wam w postaci chmury otoczonej aureolą światła.
Po swej śmierci w katastrofie Titanica, Wiliam T. Stead (wspomniany wyżej), zaczął komunikować poprzez różnych jasnowidzów.
Twierdzi on, że po tamtej stronie również istnieją medium, zdolne odnaleźć ludzi umożliwiających duchom kontakt z naszym światem. Jeden z nich pomógł mu znaleźć ziemskie medium, oraz nauczył go jak zwrócić na siebie uwagę, wizualizować się wśród ludzi, wyobrażając sobie, że znajduje się wśród nich w ciele fizycznym, z silnym promieniem światła skierowanym na siebie. Stead dodał, że uczestnicy seansu byli w stanie wizualizować jego twarz, ponieważ tylko w ten sposób potrafił widzieć samego siebie. Podobnie potrafił on przesłać informację, koncentrując się na krótkim zdaniu, powtarzając je z uwagą i naciskiem, aż słyszał je wypowiadane przez medium.
Podobno ojciec Junipero Serra, jeden z pierwszych misjonarzy w Kalifornii, komunikował w pierwszych latach XX wieku za pośrednictwem Violet Parent z Los Angeles. Podczas jednego z seansów, Parrent zapytała ojca Serra, czy może zrobić mu zdjęcie. Zgodził się on na fotografię ze swoją zmarłą matką. Zdjęcie przedstawia jego matkę niemal o połowę niższą od niego. Pierwszą reakcją było uznanie fotografii za oczywiste fałszerstwo, ale wcześniejsze wyjaśnienia fenomenu myśli – obrazu pozwala nam zrozumieć, że prawda jest inna. Ojciec Serra dokonał projekcji siebie i swojej matki tak, jak ją pamiętał – widząc siebie dużo większym od niej. Poza tym jego głowa była dużo mniejsza od reszty ciała, co brało się stąd, że dużo łatwiej było mu wizualizować ubrania niż twarz. Mimo, że fotografia okazała się być bardzo podobna do jedynego zachowanego portretu znanego misjonarza, to istniały pewne różnice. W związku z tym, że ojciec Serra żył w okresie przed wynalezieniem fotografii i prawdopodobnie na misji nie miał częstego dostępu do luster, należy zastanowić się, czy do końca znał wygląd swojej twarzy.
Być może widział ją jedynie odbitą w jakimś strumyku.
Wiele komunikacji pochodzących ze świata duchów utrzymuje, że dążą one do uwolnienia się od tradycyjnego ubioru używanego na niższych poziomach, przechodząc do ubierania się w tuniki i togi na poziomach wyższych. Po przejściu do świata pozaziemskiego, monsinior Robert Hugh Benson zaczął komunikować się za pośrednictwem Anthony’ego Borgia, który twierdził, że jest w stanie odwiedzać jeden z wyższych poziomów.
„Zauważyłem, że większość bytów wyższych nie nosiła strojów ziemskich, co pozwoliło mi na stwierdzenie, że są tu od dłuższego czasu. Edwin (ich przewodnik) powiedział nam, że zmiana ubioru nie była całkowicie konieczna. Mieli oni prawo noszenia strojów duchowych dzięki temu, że byli mieszkańcami tego królestwa – były to szaty najodpowiedniejsze do miejsca i sytuacji. Trudno je opisać, ponieważ nie można dokonać porównania z jakąkolwiek tkaniną ziemską. Tu nie mamy tkanin materialnych, wszystko zależy od natury i poziomu światła jakim promieniują duchy, które jest istotą samego ubioru. Istnieje zatem ewidentna relacja między duchami i naturą ich ubrań”.
W późniejszym czasie Benson zdołał zmienić wygląd jego nazbyt ziemskiego ubioru, ale mimo, że nowe szaty przypominały te noszone przez inne duchy, nie miały tego samego koloru i tej samej intensywności światła.
Źródło: ampupage.it , za: Metgat’s Blog